Witam,
Przeczytałam regulamin ale nie do końca jestem pewna czy dobrze umiejscowiłam ten wpis więc bardzo proszę adminów o ewentualne przeniesienie, albo sugestie gdzie dokładnie mam pisać...
Znajdując to forum dzisiaj pierwszy raz od jakiegoś czasu zagościł na mojej twarzy uśmiech, choć to pewnie brzmi dość dziwnie w rzeczywistości jaka mnie otacza.
Wiadomość o poważnym stanie tatki spadła na nas zupełnie nieoczekiwanie, zapalenie płuc odkryło coś co było poza naszymi wyobrażeniami zaawansowany rak jelita grubego i prawdopodobnie przerzuty do wątroby (niestety nie mam całej dokumentacji do wglądu -jest razem z tatką w szpitalu, ale sukcesywnie postaram się wszystkie wyniki i opisy gromadzić) i płyn w jamie brzusznej. Ten płyn właśnie skłonił lekarzy do poszukania przyczyny... To co znaleźli nadal jest dla mnie nie do ogarnięcia, mimo że tatuś już po pierwszej chemii (3 dni temu podana na 24h), która niestety uszkodziła serce (tak to zostało przedstawione przez lekarza). Podejrzewano zawał, ale po badaniu i pobycie na oiomie kardiologicznym mama usłyszała, że serce zostało uszkodzone i są duże zmiany miażdżycowe. Dwa tyg. wcześniej była próba założenia rurki (protezy odbytu?- przepraszam nie jestem lekarzem, a to co wiem to relacje od rodzeństwa i mamy, a nie bezpośrednio od lekarza) ale zakończona niepowodzeniem i zdecydowano się na stomię, którą tatuś zniósł całkiem nieźle. Dzisiaj tatko wraca do domu i tu moja pierwsza prośba. Zdajemy sobie sprawę (choć ja chyba mam syndrom odrzucenia choroby) że jest bardzo źle, choć dopóki osobiście nie przeczytam całej dokumentacji choroby, wyników itp. to piszę co widzę jak z dnia na dzień mój ukochany tatko niknie w oczach. Szukamy po pierwsze kogoś kto zechciałby nam pomóc uporać się z tym od strony psychicznej (jakieś namiary na dobrego psychologa, psychoterapeutę w 3mieście), bo przyznam wprost, że nas to chyba przerosło, a przede wszystkim jest to potrzebne tatce (bardzo wstydzi się swojej choroby, najlepiej schowałby się w ciemny kąt i z nikim nie rozmawiał
) a po drugie dobrego onkologa w 3mieście. Tam gdzie jest obecnie jest fatalnie pod względem opieki (po małym wypadku z nieszczelnością worka stomijnego sam zmył podłogę w sali, na której leżał
), ale z tego co mówił nie chciałby już tam wracać... Sami też otrzymujemy bardzo ubogie informacje od tamtejszych lekarzy i mam wrażenie, że uprawiają na nas typową spychologię. No i trzecia sprawa pozwólcie mi od czasu do czasu po prostu tu być, Wasza ogromna wiara i walka o siebie czy swoich bliskich napawa mnie niesamowitym optymizmem mimo już bardzo ciężkiego stanu... Przyrzekam, że kolejne posty nie będą tak dłuuuuugie, za co przepraszam
[ Dodano: 2010-07-02, 18:20 ]
Przepraszam, że tak na skróty ale błądzę jak dziecko we mgle, bo zupełnie nie wiem gdzie zwrócić się o pomoc. O chorobie dowiedzieliśmy się 3 tyg. temu, a dzisiaj przy wypisie tatki ze szpitala usłyszeliśmy, że jest bardzo źle. Serce bardzo poważnie uszkodzone i organizm bardzo wyniszczony, nie wiadomo czy dostanie drugą chemię (zlecona za 2 tyg.) Jest bardzo, bardzo słaby, a ja zupełnie nie wiem czego możemy się spodziewać? Na co powinniśmy być przygotowani, jak reagować? Ale najważniejsza jest teraz jak najlepsza opieka, w/g sugestii p. doktor powinniśmy jak najszybciej załatwić hospicjum domowe/opiekę paliatywną tylko jak, gdzie? jak to wszystko zorganizować? Problem choćby w tym, że tam gdzie będzie najbliższy szpital i pomoc lekarska to ok 40km? Czy w takiej sytuacji w ogóle możliwa jest tak opieka? Nie sądzę, aby bez pomocy psychologa (czy ktoś w ogóle się zgodzi, aby do taty przyjechać?- być przez nas przywiezionym i dowiezionym oczywiście) zgodził się na jakieś inne rozwiązanie choćby pobyt u mnie... Jestem zupełnie bezradna, proszę pomóżcie, podpowiedzcie od czego mam zacząć to załatwiać i gdzie? Będę bardzo wdzięczna
Anna