Osoba z mojego najbliższego otoczenia choruje na raka płuc z przerzutami. Przerzuty są liczne. Jest to już zaawansowane stadium choroby.
Osoba ta była niedawno na konsultacji w jednym z centrów onkologicznych. Razem z lekarzem obejrzeli PETa. Lekarz objaśnił co oznaczają kolorowe obszary.
Szczerze powiedział co się może dziać : trochę czasu w miarę spokojnego życia lub trochę więcej po podjęciu leczenia. Koniec wyglądać będzie podobnie.
Pacjent wrócił z konsultacji w stosunkowo dobrym nastroju (już wcześniej znal wyniki badania PET, więc to co powiedział konsultant nie było dla niego zaskoczeniem).
W chwili obecnej nie zamierza podjąc wskazanego leczenia (przypuszczalnie chemioteriapii).
Zastanawiam się nad sensem leczenia paliatywnego skoro nierzadko przynosi ono znaczne skutki uboczne, dodatkowo pochłania czas na wizyty w szpitalach, laboratoriach itp. Czy sensownym jest przepuszczanie osoby nieuleczalnie chorej przez taką "scieżkę zdrowia" w celu wydlużenia życia i cierpień ? Czy nie lepiej "podarować" już pacjentowi te kilka chwil w spokoju, bez użerania się, bez biegania, stania w kolejkach ?
Moim skromnym zdaniem wybór należy do chorego. Oczywiście trzeba spróbować przekonać go do leczenia, ale jeżeli chory podejmie decyzję o nie leczeniu trzeba to uszanować. Wiem to egoistyczne i pewnie wielu z Was się ze mną nie zgodzi ale nic na siłę. To, że chory się podda i nie będzie się leczył to jest bardzo przykre, ale niestety czasami się zdarza. Leczenie paliatywne ma na celu polepszenia bytu życia ew. jego przedłużenia jednakże jak sam napisałeś przynosi ono znaczne skutki uboczne.
W przypadku mojego Tatusia naświetelnia paliatywne sprawiły tylko tyle a nawet aż tyle, że jest nadal z nami. Ale efekty uboczne szkoda gadać.
[...] Zastanawiam się nad sensem leczenia paliatywnego skoro nierzadko przynosi ono znaczne skutki uboczne, dodatkowo pochłania czas na wizyty w szpitalach, laboratoriach itp. Czy sensownym jest przepuszczanie osoby nieuleczalnie chorej przez taką "scieżkę zdrowia" w celu wydlużenia życia i cierpień ? Czy nie lepiej "podarować" już pacjentowi te kilka chwil w spokoju, bez użerania się, bez biegania, stania w kolejkach ?
Wprawdzie sam nie choruję, ale pozwól, że zabiorę głos, by przedstawić moje przeciwne stanowisko.
Masz rację, że leczenie paliatywne ma swoje skutki uboczne, o których mówisz:
czas w szpitalach, oczekiwanie na badania, wydatki na leki, etc., również toksyczność / szkodliwość chemio- lub radioterapii.
Ale uważam, że nie doceniasz korzyści z tego leczenia, które znacznie przewyższają te "dolegliwości".
Przede wszystkim znaczne, często nawet całkowite ograniczenie dolegliwości bólowych związanych z zaawansowanym nowotworem.
Nie wyobrażam sobie w ogóle, by można było rozsądnie myśląc, brać pod uwagę możliwość skazywania na takie cierpienia kogokolwiek, nie wspominając już o bliskiej osobie.
Ponadto wiele innych dolegliwości, jak choćby problemy z oddychaniem, z niewydolnościami rozmaitych układów i narządów ... wiele z nich daje się radykalnie łagodzić poprzez odpowiednio dobrane leczenie paliatywne.
Polecam np. ten link oraz lekturę tego działu, w którym założyłeś ten wątek.
Leczenie paliatywne jest nieodzowne, jego zaniechanie na etapie zaawansowanej choroby jest w moim przekonaniu tym samym, czym byłoby zaniechanie podjęcia leczenia radykalnego na etapie wczesnym.
Pozdrawiam.
___________
uzupełnienie:
Leczenie odpowiednio dobrane do potrzeb konkretnego chorego.
Oznacza to m.in., że np. nie zawsze musi być podana chemia przy istniejących do niej przeciwwskazaniach.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dziuń, miałam Bliską Osobę w tej sytuacji. Próba leczenia to było jedyne rozwiązanie jakie przychodziło mi do głowy. Po postawieniu diagnozy nawet nie zastanawiałam się czy to ma sens. Cóż, nawet nie powiedzieliśmy mamie, że leczenie ma charakter wyłącznie paliatywny- nie umieliśmy a szkoda. Chcę mocno wierzyć, że mama jest zadowolona, że chociaż spróbowała.
Zaniechanie wszelkiego leczenia nie jest dobrym rozwiązaniem. Wiele dolegliwości związanych z rozwijająca się chorobą nowotworową można złagodzić lub nawet wyeliminować. To o tyle ważne, że nie leczona choroba nowotworowa może dać chorującemu niepotrzebny ból lub inne dolegliwości związane z rozwijająca się chorobą.
Leczenie paliatywne może na tyle pomóc oraz wydłużyć życie, że chyba jednak warto ponieść konsekwencje leczenia onkologicznego, żeby być wśród bliskich jak najdłużej.
Jeśli już chorować na nowotwór to bez bólu i cierpienia związanego z chorobą a bez leczenia niestety się nie da.
Choć z drugiej strony nikt nikogo do poddania się leczeniu zmusić nie może i jeśli chorujący powie kategorycznie nie leczeniu to trzeba uszanować decyzję.
Uważam jednak, że nie można tak się poddać chorobie nawet jeśli stoimy na przegranej pozycji to dajmy chorobie nowotworowej popalić. Trzeba wypracować pozycję wojownika i walczyć z chorobą, poddać się leczeniu onkologicznemu i cieszyć się z podarowanego dodatkowo życia.
Witajcie, równiez jestem tego zdania, że leczenie należy podejmować, choćby dlatego że pozwala uśmierzyć ból, czasem dać miesiać albo dwa miesiące życia, co w niejednym przypadku jest niezwykle długim czasem. Uważam, że lepiej żałować, że się podjęło walkę niż żałować, że się nic nie robiło - ale oczywiście decyzja należy do chorego.
Mój tata mial paliatywne naświetlania głowy - wprawdzie osłabilo go to na około 1 tydzień, ale poza tym bardzo dobrze zniósł te naświetlania - zero bólu głowy - więc warto było, teraz jest troszke lepiej. Jeśli chodzi o chemioterapię to jest poważniejszy problemy, bo wydaje mi się że daje większe skutki uboczne, ale swoją drogą, z tego co się orientuje lekarze nie pozwolą narażać chorego na dodatkowe długotrwałe cierpienie podając chemioterapię, zawsze są badania przed podaniem terapii i organizm sam da znać, że już niestety nie jest gotowy i nie jest w stanie przyjąć tak silnych chemikalii.
Jednak przykre jest to co mnie spotkało i mojego tatę, że lekarz prawie chciał odebrać tacie możliwość takiego leczenia paliatywnego - chyba zapomniał, że takie coś istnieje i nawet chory człowiek, który płacił 40 lat składki chorobowe ma prawo godnie odejść z pomocą medyczną w tle. Ewidentnie nasz lekarz chciał odsunąć ten moment oceny zdrowia taty przed podaniem chemioterapii, więdząc że każdy tydzień zwłoki jest zabójstwem. A przecież to lekarz ma zawsze być po stronie pacjenta. Jestem strasznie rozgoryczona tą postawą i nie chcę mi się oglądać tego pana a w środę jedziemy z tatą do szpitala. Nie zapomnę nigdy słów tego lekarza.
O, przypomniała mi się jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, którą mama powiedziała jak zrozumiała, że z tego nie wyjdzie. W całej chorobie najważniejsze dla niej były dwie rzeczy:
1) żeby nie bolało
2) żeby odejść godnie
Myślę, że oba te punkty da się spełnić bez względu na to, czy ktoś decyduje się na leczenie czy nie. Jeśli się zdecyduje leczyć, to po prostu dłużej pobędzie z bliskimi...
[ Dodano: 2010-08-18, 09:54 ]
kubanetka, musisz być silna i nie dać się. Wiem,że to się łatwo mówi. Ale jeśli zaciśniesz zęby, będziesz lepszym wsparciem dla taty. Trzymam kciuki za wizytę w szpitalu...
Ostatnio kieruję się dość prostą dewizą: "Lepiej jest żyć niż nie żyć". Mam świetną rodzinę, przyjaciół, doceniam każdy dzień, wiele jest godzin bez żadnego dyskomfortu.
Ostatnio kieruję się dość prostą dewizą: "Lepiej jest żyć niż nie żyć". Mam świetną rodzinę, przyjaciół, doceniam każdy dzień, wiele jest godzin bez żadnego dyskomfortu.
Miałabym z tego rezygnować?
Oczywiście, że nie! Nawet jeśli po drugiej stronie jest fajniej, to i tak wcześniej lub później każdy z nas tam dotrze. Po co więc odmawiać sobie przyjemności tu i teraz?
Pozdrawiam,
Mrakad
_________________ Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej.
Albert Einstein
W całej chorobie najważniejsze dla niej były dwie rzeczy:
1) żeby nie bolało
2) żeby odejść godnie
Myślę, że oba te punkty da się spełnić bez względu na to, czy ktoś decyduje się na leczenie czy nie.
Tyle, że nie leczony nowotwór rozsieje się w całym ciele i wtedy ból będzie nie do opanowania chyba, że śpiączka farmakologiczna ale u nas chyba nie bardzo stosowana zresztą nawet jakby była stosowana to już o jakości życia możemy nie mówić.
Uważam, że leczenie przeciwbólowe jest absolutnym obowiązkiem i w ogóle nie ma w tym przypadku nad czym się zastanawiać.
Również dla mojego Taty jak i dla zapewne większość chorych, których rokowania sa bardzo złe najważniejsze jest:
Cytat:
1) żeby nie bolało
2) żeby odejść godnie
awilem napisał/a:
Tyle, że nie leczony nowotwór rozsieje się w całym ciele i wtedy ból będzie nie do opanowani
Tutaj nie do końca się zgadzam, bo w przypadku chemioodpornych nowotworów i tak dojdzie do rozsiewu. Zależy co w tym przypadku rozumiemy pod pojęciem leczenia: jesli mówimy o chemioterapii paliatywnej to decyzja o podejmowaniu leczenia bądź nie nalezy tylko i wyłącznie do pacjenta. Jeśli mówimy o leczeniu przeciwbólowym to one MUSI być i nie wierzę by ktokolwiek o zdrowych zmysłach takiego leczenia sobie nie życzył.
Mojemu Tacie (zaawansowany rak płuca z wysiękiem) chemia nie przyniosła nic poza ogromem cierpienia i pogorszeniem jakości życia i wiem, że gdyby miał podjąć decyzje po raz drugi to leczenia by nie podjął. Wiem także, że gdybym ja miała druga szansę to nie naciskałabym w żaden sposób na Niego by walczył o dodatkowy miesiąc czy dwa. Oczywiście każdy przypadek jest absolutnie indywidualny, ale z mojego punktu widzenia najważniejsze jest leczenie bólu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum