Morfologia mamy okazała się tragiczna. trafiłyśmy na SOR, ale niestety nie przyjęto mamy do szpitala. Myślałam,że przetoczą mamie płytki, ale nic z tego. Dostała tylko antybiotyk (augmentin) i trzy zastrzyki Zarzio 48 mnl j., które podobno mają poprawić sytuację. Hematolog powiedziała, że wszytsko to jest spowodowane tym, że mamie nie podano zastrzyku po chemii i że gdyby go dostała, sytuacja wyglądalaby zupełnie inaczej. Poniżej wyniki mamy sprzed dwóch dni:
Ponieważ mama dziś wzięła tzreci z zastrzyków Zarzio, a jutro ma się stawić w szpitalu na 2 cykl chemii, chciałabym wiedzieć czy ta druga chemia zwyczajnie jej nie zabije? Bo skoro po pierwszej jest tak fatalnie, że występuje zagrożenie życia (jak twierdzi hematolog), to po drugiej pewnie będzie jeszcze gorzej, czy się mylę?
I co robić?
Brać ją czy nie? Już same nie wiemy czy gorszy jest DRP czy białaczka szpikowa? Czy jest sposób by zmusić lekarza prowadzącego do podania mamie tego zastrzyku, który powinna była dostać już poprzenio?
Jestem przerażona, błagam poradźcie co robić..
Twojej Mamie po chemioterapii spadły dość znacznie wyniki morfologii krwi (przede wszystkim białe oraz płytki krwi. Leukopenia (czyli niski poziom białych) może stanowić zagrożenie dla życia, ponieważ jest wtedy obniżona odporność, przez co jest większa podatność na infekcje, natomiast gdy jest już taka infekcja to wtedy trudniej się leczy. Również zbyt niski poziom płytek (u Twojej Mamy jest rzeczywiście już niski, ok. 23 tys./mm3) może być zagrożeniem dla życia, ponieważ mogą występować samoistne krwawienia. W tym czasie na pewno należy uważać na infekcje i unikać osób zainfekowanych, aby zmniejszyć ryzyko zachorowania Twojej Mamy. Oraz unikać zbyt dużej aktywności, zbyt dużego wysiłku (to w kwestii zbyt małej ilości płytek).
Chemioterapia jest mielotoksyczna (uszkadza szpik). Jednak szpik się regeneruje. Także wyniki morfologii krwi powinny wzrosnąć. Przed podaniem chemii wykonuje się morfologię krwi i lekarz dopuszcza bądź nie do następnej chemii.
Gdy wyniki morfologii krwi będą zbyt niskiej lekarz nie zleci kolejnej chemii Twojej Mamie. Zleci ją wtedy gdy będą na to pozwalały wyniki morfologii krwi.
Skoro po tej chemii wyniki morfologii krwi Twojej Mamie spadły, to prawdopodobnie spadną po podaniu następnej chemii (duże prawdopodobieństwo).
Być może wyniki krwi spadną do niższy wartości niż po tej chemii. Ale czy będzie gorzej, trudno to powiedzieć.
Poprosić lekarza o ten zastrzyk przy podawaniu drugiej chemii.
Zbyt niskie wyniki krwi to jeszcze nie białaczka szpikowa (a propos w białaczce białych jest za dużo, a nie za mało; nazwa białaczka pochodzi białej krwi).
Poprzez podanie chemii w DRP Twojej Mamie nie grozi białaczka.
Jeśli już mowa o zagrożeniu białaczką - to białaczka może być skutkiem ubocznym po radioterapii (to tylko taka uwaga na marginesie)
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Już same nie wiemy czy gorszy jest DRP czy białaczka szpikowa?
Tak jak pisała JustynaS1975, nie ma tu żadnej opcji białaczki.
Przed chemią i tak zrobią morfologię i na jej podstawie będzie podjęta kwalifikacja do podania chemioterapii (lub nie).
Jeśli nastąpiła tak silna neutropenia po I cyklu to bardzo możliwe, że już zapobiegawczo lekarze podadzą Zarzio czy inny lek po zakończeniu wlewów.
No właśnie - człowiek się na tym wszystkim nie zna, czymś go postraszą, a potem wpada w panikę. Dzięki za wyjaśnienie kwestii białaczki - teraz przynajmniej wiem, że ten jeden problem nie istnieje.
Jutro zawożę mamę do Otwocka, na kolejny kurs chemii, chociaż nie wiem jak to się skończy. Mama wpadła w jakiś mega wielki dół psychiczny, bo doszukała się w internecie informacji na temat rokowań. Wyczytała, ze zostało jej 6-12 miesięcy i kompletnie ją to powaliło.
Już dziś zaczęła mówić, że nie przyjmie kolejnej chemii, bo to nie ma sensu. W żaden sposób nie potrafię do niej trafić, jest totalnie pesymistycznie nastawiona do świata, choroby i wszystkiego, co się dzieje. Nie wierzy w żadne cuda, nie wierzy, że chemioterapia cokolwiek może zmienić. Doszła dziś do wniosku, ze skoro ma się męczyć w szpitalu kilka czy kilkanaście miesięcy i tak czy owak umrzeć, to woli połowę krócej, ale we własnym domu i pełną piersią.. Tłumaczę jej, że statystyka to jedno, a życie to drugie, że każdy rak jest inny, że każdy organizm jest inny - wszystko na nic. Właściwie już się sama pogrzebała. I co teraz?
Ano zamilkłam.... Nasza historia dobiegła końca 8 listopada, przed samymi świętami:-( Strasznie szybko, ale na szczęście dość nagle i to mnie tylko podnosi na duchu. Po mękach, jakie przechodził mój tatuś z rakiem trzustki, mama miała dużo więcej szczęścia. Odeszła w domu, na moich oczach, byłyśmy razem do końca. Strasznie mi ich brakuje, ale próbuję jakoś się pozbierać. To dość trudne, szczególnie, że w tym samym czasie, bo dwa tygodnie wcześniej odszedł jeszcze jeden wspaniały człowiek - moja teściowa. Jesteśmy poturbowani przez życie i teraz już chyba niezbyt optymistyczni, więc się usunęliśmy w cień.
Pozdrawiam ciepło i mimo wszystko życzę wszystkim walczącym wygranej, Magda.
Przepraszam , proszę przyjmij wyrazy szczerego współczucia z głębi serca
∞ Jest po drugiej stronie nieskończoności wolna od bólu strachu cierpienia
Przyjmij szczere słowa pociechy współczucia ...bądź silna duchem i ciałem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum