Witam. Około dwóch tygodni temu maz dowiedział sie ze jego mama ma raka piersi. Kilka dni później dniagnoza - przerzuty na wątrobę i płuca. Dwa dni temu ostateczne wyniki i 1.5 roku życia jak dobrze pojdzie. Ale pytanie mam z innej "beczki" . Jak ja jako żona mam pomóc swojemu mężowi. Wiem ze jest mu ciężko. Sama jako male dziecko (7letnie) widzialam jak na raka umierała moja ciocia. Pamiętam każdy dzien, każda minutę. Jednak ja nie umiem pomoc dla męża. Ma ciężki charakter. Nawet bardzo. Przezylismy w zyciu nie jedno. Chce przy nim byc. Wspierać go. Ale jak skoro ja sie boje do niego odezwać. Robi wojny z niczego. Ignoruje mnie. To co mówię. To co pisze w smsach. Tak jak bym nie istniała. Mamy 3 dzieci. 7 lat, 3 lata i 1.5 roku. Dziewczyny maja charaktery. Czesto sie kłócą. Jak cala trójka jest w domu to mi rece opadają. Maz mi pomagał jak wracal z pracy a od wczoraj boje sie mu powiedzieć ze coś zbroily bo obawiam sie jego reakcji. Nie chce zeby cierpiały. Ja rozumiem cierpienie. Ale co mam robić żeby przy nim byc i żeby nasza rodzina nie cierpiala. Próbowałam rozmawiać. Odpowiedział mi "jak cos ci nie pasuje to spadaj, nie odzywaj się ".
Co do mamy męża, to z tego co napisałaś, diagnoza jest niepokojąca i zapewne czeka ją, o ile jej ogólny stan zdrowia pozwoli, leczenie Paliatywne. Rokowania, jeśli potwierdzone jest takie rozsianie, są poważne... a 1,5 roku... dość optymistyczne. Ale to sprawa indywidualna każdego chorego.
Trudno jest pogodzić się z chorobą kogoś bliskiego, a jeśli jest maż zżyty z mama, o tym bardziej. Co powinnaś zrobić, jak wspierać męża? Pozwól mu się oswoić z tą informacja, przez jakiś czas nie wypytuj, po prostu bądź taka jak do tej pory. Bardziej, jeśli jest to możliwe, wspieraj teściową, bądź przy niej na ile to możliwe, przebywaj z nią i traktuj ją z wyczuciem, lecz bez zbytniej czułości...chyba, że wiesz iż tego potrzebuje, bo taka jest. Do męża i do teściowej nie mów; będzie dobrze, bo tak nie będzie i dopóki mąż się z tym nie pogodzi będzie reagował zapewne nerwami.
Od jego inteligencji, wyczucia, powinno zaś zależeć jak będzie się zachowywał w domu, w stosunku do Ciebie i dzieci. Nic nie daje nam 'facetom' prawa, rozładowywać swoich emocji na Rodzinie...
Trzymam kciuki za Teściową, a w szczególności za spokój w Twojej Rodzinie, w tak trudnym czasie.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Dziękuję bardzo za odpowiedz. Bardzo mi to pomogło. Mniej wiecej już wiem jak mam sie zachować.
Mam jeszcze jedno pytanie. Najblizsza rodzina mojego męża wymyslila wakacje dla mamy mojego meza. Takie z najblizsza rodziną. Fajna sprawa. Tylko ja nie jestem w stanie zostawić na kilka dni dzieci z moimi rodzicami. Moja mama caly czas pracuje zawodowo. Tata jest inwalida (dwa lata temu amputoawali mu noge od kolana). Jedbak mza oczekije ze ja i tak zostawie dzieci ze swoimi rodzicami. Jak mam mu wytlumaczuc ze nie dam rady. Moglby pojechac sam ale on sie uparl ze ja tez mam jechac.
Hinata90, moim skromnym zdaniem, teściowa powinna być teraz szybko diagnozowana i poddana ewentualnemu leczeniu paliatywnemu, które ma za zadanie przedłużyć jej maksymalnie życie w godnych warunkach. Czy 'nadaje' się obecnie na wyjazdy to decyzja jej i lekarzy.
Mąż przejawia dość despotyczne zachowanie... oj 'facet'. Masz chodzić przy nim na paluszkach, wykonując jego polecenia, bez WSPÓLNYCH rozmów, przemyśleń, decyzji?... Dla mnie jedyne tłumaczenie jego zachowań, to szok, szok po wiadomości o chorobie mamy.
Na Twoim miejscu, przemyślał bym ten problem, nie zaogniał (dla dobra Twojej Rodziny)... może ktoś by pomógł Rodzicom przy opiece nad dziećmi w tym czasie (jeśli one nie mogą uczestniczyć w tym wyjeździe). Jeśli tylko Ty nie bodziesz uczestniczyła w tym wspólnym wyjeździe, mąż zapewne, będzie Tobie wypominał to bardzo długo.
Tak naprawdę, to nie wiadomo czy te plany w ogóle się spełnią, więc przejawiaj po prostu chęć na ten wyjazd...ale są też granice ustępstw (uległości) w ZWIĄZKU..
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
kmis757 dziękuję za rady.
Z minuty na minutę nasz świat stanął na głowie 😳
Rozmawiałam dzisiaj z mężem. Prosiłam by tylko nie wyrzywał się na nas. Obiecał. Na jak długo nie wiem. Za dobrze go znam by wierzyć, że na długo. Obym się myliła 😳
Dla mnie jest to zupelnie nowa sytuacja. Czytam setki forum, artykułów na temat raka, jak rozmawiać z najbliższymi chorego i z samym chorym. Ciężko jest mi samej się w tym wszystkim odnaleźć... Mi jako matce, której dzieci nagle nie rozumieją co się dzieje z ich tatą. Nie wiem jak im wytłumaczyć ta cała sytuację tak aby ich nie wystraszyc. Uciekam w sport. Nie śpię po nocach. Za to mąż odlatuje jak małe dziecko.
Nie przez przypadek, mówi się, że nowotwór to choroba całej Rodziny.
Wszystko jednak zależny od człowieka, jego empatii, bez niej jest się 'emocjonalnym ślepcem'. Musisz się starać to przetrwać, nie załamywać i chronić maksymalnie dzieci. Starszemu powinnaś wytłumaczyć, że tatuś się martwi i denerwuje, bo babcia jest chora... Rozmawiaj z dziećmi, bądź z nimi, jak najwięcej tłumacz, bo w przeciwnym wypadku, zaczną się One obwiniać za ten wynikły, niezrozumiały dla nich stan.
Zbyt często wydaje się nam dorosłym, że dzieci, nie czują, nie rozumieją...
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Mysle ze wizyta u psychologa by mezowi dobrze zrobila.
Czasem trudno jest sie z tym pogodzic ale niestety trzeba przyjac pewne rzeczy jakie sa, a terror psychiczny niczemu nie sluzy, Ty nie spisz bo martwisz sie jak dzieci to zniosa, on "odlatuje" bo jest tak psychicznie wykonczony.
Od tego stanu tylko krok do depresji i zlych decyzji...
Moja zona byla u psychologa i bardzo jej pomogl podczas choroby SP Tescia, ja jej towarzyszylem i bylo to bardzo dobre wyjscie, psycholog pomogl zrozumiec chorobe, znalesc wyjscie z kryzysu.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Hinata90, nie rób nic na siłę. Niech mąż oswoi się trochę z sytuacją ale choroba mamy nie zwalnia go od bycia mężem/ojcem. Ty nie jesteś winna choroby teściowej więc "razów" od męża nie musisz przyjmować. Powiedz mu, że rozumiesz sytuację, jak trzeba pomocy pomożesz ale masz własny dom/życie a przede wszystkim dzieci, które absolutnie nie mogą słuchać awantur, krzyków męża, czy Jego złości. Dzieci są bardzo dobrymi obserwatorami, widzą i czują jak się źle dzieje a później odbija się to na Ich psychice. Dzieci będą się bały o mamę, bo tata na Nią krzyczy, będą winiły siebie, że może tata jest taki bo Was nie kocha, wyobraźnia dzieci jest bogata.
Oczywiście, że mama jest bardzo ważna i trzeba Jej pomóc w każdej dziedzinie ale Wasz dom to Wasz azyl i tu powinien być spokój, wzajemne wspieranie a nie agresja.
Teściowa została zakwalifikowana do projektu eksperymentalnego. Sprowadzili dla niej jakaś chemie bodajże ze Szwajcarii. Podpisala zgode. Trzeba próbować.
Powiedziałam starszej córce jaka jesy sytuacja. Mlodszym nie mówiłam. Jedna jest za kompletnie za mała, druga nic nie zrozumie.
Rozmawiałam dzisiaj z mężem. Fakt faktem za trzeźwy to on nie byl. Ale nie był też mocno pijany. Pojechał ze znajomym po kolegę. Miał wrócić za chwilę. Wrócił po dużo dłuższej chwili. Normalnie pewnie bym sie wkurzyla ale nie chce pokazywać mu ze mnie to denerwuje. Zostałam sama z całym domem. Próbuje to wszystko jakoś ogarnąć i na koniec tygodnia sie nie zdenerwować. Ale do sedna.
Maz powiedział ze dzisiaj widział jak jego mamie wypadaja włosy. Powiedziałam mu ze tak bedzie. Ze po chemii tak jest. Nie mówię mu ze bedzie dobrze. Bo wiem ze moze nie byc. Przytoczylam mu kilka przypadkow (znajomi z naszego miasta) przypadków raka. Jednego mezczyzne ktory przez lata zyl zdrowy jak ryba. Na rutynowuch badaniach wyszedl rak trzustki. Trzy tygodnie później człowieka juz nie bylo. Inny przypadek. Dziewczynka. 6 lat. Rak mózgu. Dawali jej rok zycia. Zyje juz 20 po chorobie. Tłumaczę mu ze wszystko moze sie zdarzyć. Żeby sie nie zalamywal. Ze ma dla kogo zyc.
Powiedział mi dzisiaj abym go pilnowala bo ts sytuacja go przerasta i wpadnie w alkoholizm. Jego ojciec jest alkoholikiem. Anonimowym alkoholikiem. Nie pije okolo 20 lat.
Nie wiem jak na takie cos zareagować. Jak mam go pilnowac. Maz lubi po pracy wypić piwo. Czsem pojdzie sam albo oboje pojdziemy na impreze i wypije wiecej. Ale zawsze wstaje do pracy. Nie przepija pieniedzy. Niczego dzieciom nie brakuje. Jest odpowiedzialny. Nie wiem jak go mam pilnowac.
Prosil bym czas wypełniła. Jak? Wyciągam go na miasto z dziećmi. Czesto graniczy to z cudem. Zawsze tak bylo. Po pracy nigdy nie chciało mu sie nigdzie isc. Wracamy oboje pozno z pracy. Potem ja muszę zajac sie dziecmi. Nie zostawie ich u rodziców bo muszę jemu czas wypełnić.
Jestem coraz bardziej bezradna.
Dziękuję bardzo za wszelkie porady. Bez was sama bym sie załamała.
Hinata90, moze po prostu badz przy swoim mezu. Powiedz mu, ze nie wiesz jak mu pomoc i ze jak on bedzie chcial Twojej pomocy to musi Ci powiedziec jakiej i jesli bedziesz w stanie- pomozesz. A najlepiej zapytaj go jak mozesz mu pomoc. Tak zachowal sie moj maz, przyszedl i powiedzial, ze on sie na pocieszaniu nie zna, ale jest i bedzie przy mnie. Czesto siedzielismy i milczelismy ot tak po prostu, czesto dawal mi sie wyplakac. I absolutnie nie ujmujac i nie ublizajac mezczyznom to oni sa raczej "prosci w obsludze" tzn., jesli bedzie chcial pogadac to bedzie gadal, a jesli bedzie sie chcial przytulic to sie przytuli. W przeciwienstwie do nas kobiet, bo wiekszosc z nas wypowiada swoje zyczenia raczej "przez ogrodek"...
Pozdrawiam cieplo
Ulegam mu praktycznie w kazdej sytuacji. Chce isc do kolegi to idzie. Wraca o ktorej chce. Jedynie dziewczyna kolegi informuje mnie jaka jest sytuacja. Pilnuje mojego męża aby trafil w drodze powrotnej do domu. Wraca z pracy idzie do garażu pomajstrowac cos w samochodzie. Czesto wraca po kilku godzinach. Chce grac to gra nawet i caly weekend. Wyreczam juz go praktycznie we wszystkim. On zrobi sloiki (ogorki itp) ja wszystko ogarne. Nieważne czy mam sily czy nie. I tak ze wszystkim. 4 razy w tygodniu chodzę biegać. Nie ma mnie zwykle do godziny. Staram się zabierac najstarsza córkę ze sobą. Ja biegam. Ona jedzie rowerem. Nie zawsze moge ja zabrac. Nie zawsze pogoda pozwala. Nie zawsze ona chce isc. Czasem boje sie z nim zostawic dzieci. Zwykle jak ide to mlodsze juz spia. Mimo wszystko. Nie rzuce treningow bo jego mama jest chora. Sama jestem chora (mam bulimie, ale nieważne). Dla mnie sport to odskocznia od calego życia. To mi daje sily.
[ Dodano: 2016-08-07, 23:24 ]
Skra07 powiedziałam ze bede przy nim na dobre i zle. Zawsze. Żeby mi mowil co mam robić bo nie wiem. On sam nie wie co mam robić. Jestem z nim zawsze kiedy tylko chce. Robie to co on chce i tak jak on chce. Nie pokazuje swoich złych emocji. Staram sie byc żona idealna.
Hmmm, nie jestem psychologiem, ale moim zdaniem jesli robisz wszystko co on chce i tak jak on chce to nie jestes zona idealna tylko umeczona. Bo powiedz mi gdzie w tym zwiazku jestes ty? Odrobine egoizmu bym zalecala. No ale jak pisalam nie jestem psychologiem, a po za tym watek nie o tym. Nie wiem jak moge Tobie pomoc. Dla mnie to takie troche abstakcyjne, bo w moim zwiazku to dziala zupelnie inaczej. Dajemy sobie oboje poczucie bezpieczenstwa i obydwoje siebie wspieramy gdy ktores z nas potrzebuje pomocy. U nas podstawa jest rozmowa...
Pozdrawiam i przepraszam jesli Cie w jakis sposob urazilam. Nie bylo to absolutnie moim zamiarem.
Każda rada jest dla mnie cenna. Jak już mówiłam jest to dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Dopiero uczę się w niej zachować. Staram się wyobrazić sobie jak ja bym sie czuła na miejscu mojego męża. Nie potrafię. Nie wiem czego bym oczekiwala. W jaki sposób. Dlatego piszę na tym forum. Dziękuję za wszelkie rady.
Hinata90, bo ciezko jest sobie wyobrazic siebie na czyims miejscu i moim zdaniem wcale nie musisz tego robic. Tez na pewno nie jestes zadowolona z faktu, ze Twoja tesciowa zachorowala, jestem przekonana, ze jest Ci przykro z tego powodu. Wiec nie musisz byc w czyjejs skorze zeby poczuc smutek, a na pewno nie musisz czuc tego co Twoj maz. Kiedy nasza mama zachorowala to razem z bracmi przezywalismy jej chorobe zupelnie roznie. Ja na poczatku przez krotki czas wyparlam jej chorobe. Nie chcialam o niej rozmawiac, slyszec o raku, jeden z moich braci byl zly na mnie za to, ze sobie lekcewaze tak powazna sprawe zas drugi wiedzial, ze musze sie z tym "oswoic" i nie nalegal. Tak samo bylo kiedy mama odeszla. Cala nasza trojka przezywala to na "swoj sposob", kazdy inaczej, mimo ze mama byla "wspolna".
Badz obok swojego meza, tak po prostu. Tak zeby wiedzial, ze moze na Ciebie liczyc. Jesli nie chce rozmawiac, to nie nalegaj, nie pytaj jesli widzisz, ze nie chce odpowiadac. Daj mu czas "przetrawic" cala ta sytuacje. Podejrzewam, ze jesli bedzie mial ochote sie chociazby wyplakac to sam przyjdzie do Ciebie.
Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum